Ciemno i ponuro na dworze. Dzień jakiś smętny wiec postanowiłam umilić go szyjąc jakąś maskotkę. Wyszedł mi taki pokrak, że nadaje się tylko do kosza. Nawet kończyć mi się go nie chce. I kota wygląda na zdegustowaną. Czasem są takie dni że nic nie idzie. Ja mam chyba dziś taki dzień. Pozostaje wziąć książkę, wyłożyć się na kanapie i głaskać koty.
Taka maskotka jaki humor...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam, trafiłam tu z Kotłowni :-) Piszesz, że nic się nie chce - mam to samo, od wczoraj, ciekawe kiedy przejdzie, pozdrówki
OdpowiedzUsuńWcale nie pokrak, bardzo sympatyczny stwór!
OdpowiedzUsuńto jest Głód...słoneczka i wiosny:)))
OdpowiedzUsuńbardzo fajny stworek,a nie jakis pokrak !
OdpowiedzUsuń;)
ps.gdybyś widziała mojego "misia" którego ostatnio uszyłam,to swojego uznałabyś za dzieło sztuki ! ; D
Dziś humor już trochę lepszy - może dlatego że zrobiłam udane zakupy :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, że zawitały do nas nowi czytelnicy :-)
Los pokraka jeszcze się waży - nadal nie podjęłam decyzji czy goi skończyć :-)
Moja córcia jak była mała to kochała takie stwory szyte przeze mnie ;)
OdpowiedzUsuńMam sentyment ... odlotowy jest ;))
Według mnie maskotka bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńKotek też.
pozdrawiam.
Pokrak jest świetny! I wcale nie widzę w nim odbicia złego nastroju - przecież to wesoły stworek! :-) Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNawet wcale nie widzę tego, że on niedokończony jest.
Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie!