Niby nie mam tak dużo nadgodzin w pracy ale kiedy pracuje się od 10 do 20 to właściwie cały dzień ucieka. Po 10 godzinach w pracy czasem nie mam kompletnie weny do niczego. A teraz mam tych dni jeszcze więcej. Czuję jak życie przelatuje obok mnie. Za dwa tygodnie mam urlop ale jak w dwa tygodnie nadrobić życie uciekające przez resztę roku :-(
W domu sytuacja bez zmian. O koty nikt nie pyta - wakacje to chyba nie jest dobry czas na adopcje. Maluszki Omlet i Milka się rozchorowały. Mają koci katar, oczka zaropiłe, noski zasmarkane. Na szczęście chętnie jedzą antybiotyk i dają sobie zakrapiać oczy. Mają apetyt i humory dopisują. Ale martwię się o nie trochę. Nie mogę patrzeć na te zafaflunione pyszki :-(
Sushi opiekuje się chorowitkami
Omlet i Sushi tak śpią - to nie zdjęcie z zabawy
Nasze koty na szczęście tymczasowanie znoszą całkiem dobrze. Zaakceptowały całą czwórkę i wszystkie koty żyją całkiem zgodnie. Większym problemem dla nich jest chyba "AKCJA ODCHUDZANIE". Staramy się być bezwzględni. Bo nasze koty muszą schudnąć. Ważą okropnie dużo i wyglądają jak baryły a nie koty. Cieżko jest zmienić przyzwyczajenia. Patrzeć jak biegną do kuchni i proszą o jedzenie. Ale musimy być na te żebrania odporni. Czasem tylko obiad staje w gardle bo jak to tak koty głodne a my jemy :-(
EDIT:
Jeszcze o Sushi i maluchach. Karol ostatnio widział jak Sushi upolowała chrabąszcza i zamiast go zjeść rzuciła go maluszkom do zabawy :-) Prawda, że to niesamowite :-)
Sushi zajmuje się maluchami jak dobra mamusia :-) Cudne foty :-))
OdpowiedzUsuńFaktycznie te godziny pracy zajmują cały dzień . Jak tu mieć na cokolwiek czas :(
Kciuki za zdrówko maluchów !
Dziękujemy za kciuki dla kociaków. Mam nadzieję, że niedługo napiszę, że są całkiem zdrowiutkie :-)
UsuńUszy do góry będzie lepiej :)
OdpowiedzUsuńa na temat odchudzanie kotów to coś wiem , bo mojej mamy koty nie wychodzą i też strasznie są otyłe, każdy przeciętnie od 6 - 7 kg waży to stanowczo za dużo na kota, mama tez nie ma serca je odchudzać, ale bedą zdrowsze i serducha im nie wysiądą .
pozdrawiam Ciebie i kocią gromadę :)
Oj u mnie też Bazyl ponad 6 kg waży. Lenka jest najgrubsza - okropnie się zatuczyła, nie wiem dlaczego :-( Uświadamiam sobie ile popełnialiśmy błędów dając im za dużo jedzenia. Teraz trzeba je odchudzać :-( Właśnie o tym myślę - że im to wyjdzie na zdrowie.
UsuńDziękujemy za pozdrowienia i wzajemnie pozdrawiamy
Rozumiem determinację i stresior, ale pamiętaj, że nie trzeba wszystkiego na raz... :/... :). Maluszków żal, dobrze, że mają nianię...
OdpowiedzUsuńTo prawda - czasem trzeba dać na luz :-)
UsuńMaluszki na szczęście mają dobre nastroje i brykają więc nie jest tak źle. Choć żal na te oczka patrzeć. Musieliśmy przynieść wirusy po złapaniu chorego kotka. Tamten kotek trafił na leczenie do innego domu tymczasowego i po wyleczeniu został już adoptowany :-)
cudne te slodziaki :)
OdpowiedzUsuńJa tez mam niedlugo urlop, za 9 dni. Jednak im blizej urlopu, tym bardziej wypalona sie czuje... ;)
Wypalona to dobre określenie. Ja też się czasem czuję wypalona swoją pracą, tym bardziej, że w tym roku wyjątkowo dotyka nas kryzys. Do tego stres związany z tym co dalej będzie z pracą. No nic trzeba się jakoś trzymać i radzić sobie a potem dać sobie na luz na urlopie :-)
UsuńKochana, doskonale Cię rozumiem, jak to ciężko po 10h w pracy usiąść jeszcze przed kompem i coś napisać... ostatnio też tak mam, a urlop dopiero we wrześniu :(
OdpowiedzUsuńMaluszki pod Waszą opieką wyzdrowieją :) Dobrze masz, że Twoje koty zaakceptowały tymczasowanie. U mnie nie jest tak różowo :( Miałam kilka tymczasów w różnym wieku (wszystkim udało znaleźć się kochające domy!), ale moje koty w ogóle ich nie akceptowały :( to był horror... :( żałuję, bo wiem doskonale, jak dużo kocich żyć można uratować będąc domem tymczasowym!
Odchudzanie kotów - masakra! :) Ja mam dwa niejadki i jednego wszystko jadka i to dopiero wyzwanie ;)
A Sushi zachowała się z tym chrabąszczem jak prawdziwa mamusia ;)
Ale się rozpisałam ;) pozdrawiam i głaski dla kotów!
Ja też się podłączam pod wszystkie "rozumiejące" komentarze, choć pracuję krócej niż Ty. 3mam kciuki za odchudzanie koteczków, to podobno niełatwe zadanie. Moje na szczęście trzymają linię - 3,4 i 3 kg przy każdej ostatnio wizycie u weta.
OdpowiedzUsuńSushi mnie wzruszyła - taka mamusia z niej dla maluszków. Ten dalmatyńczyk koci szczególnie mnie chwycił za serce. Przesyłam dużo dobrych myśli dla Ciebie, dla kotów, dla maluszków. Pozdrawiam
Pamiętaj że odchudzanie wyjdzie im na dobre :) może będzie łatwiej... Małe są cudowne, orginale futerko a la krówka ;)
OdpowiedzUsuńzdrówka Twoim kotom! jeju ostatnio gdzie nie zaglądam tam choróbska :(
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała, a to co robisz zasługuje na pochwałę
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie zupełnie odchudzania kotów. A Wasze koty zupełnie nie wyglądają na monstrualne ;)
OdpowiedzUsuńJa odchudzam moje, ale jakos efektów nie widać /6kg i 8kg/, tez ciężko mi jedzenie przez gardło przechodzi gdy widze te wpatrzone koteczki.
OdpowiedzUsuńTwoim tymczaskom z całego serducha zyczę zdrówka i domków .....
A praca ... nie jest lekko. mam podobnie po 10 godzin.
Wykańcza !!!