Zamieszkała w domu tymczasowym u ludzi ktorzy ją złapali. Została ochrzczona Pheobe. Pozwolę sobie zacytować:
No więc kota mieszka w naszej sypialni (najmniejszy pokój, najmniej
niebezpiecznych zakamarków). Naszykowałam jej skrytek, ale upchnęła się
za sofką, pod kaloryferem i szafką jednocześnie. I niedziwota, bo
siknęła sobie w transporterze na pomarańczowe posłanko. Koszulkę Karola
udało mi się wcześniej przenieść, stąd też wiem, że nasiusiała w domu, a
nie np w aucie.
Dostała chrupek, wody, ale niczego nie tknęła. Mrugałam do niej jak
opętana, trochę pogłaskałam, ale ostatecznie postanowiłam się dać jej
spokój i zapoznać z zapachami i nową sytuacją.
Dziś rano, po
nocy spędzonej na kanapie, Phoebe znalazłam koło kuwetki i drapaka,
schowaną, ale w odsłoniętym miejscu. Widzę świeże siuśki w kuwecie, za
szafką sucho, więc uradowana mrugam do niej, miziam po wąsach,
nosku...dostała też minimalną ilość saszetki z sosikiem, oby się
skusiła...
Póki co przerażona, może wprowadzę jakieś kropelki ośmielające?
Chwilowo, tylko rozsmarowuje jej zapach z wąsów po pokoju. Jesteśmy
cierpliwi, czekamy na efekty.
oby znalazła ten dom szybko, uwielbiam czarne koty
OdpowiedzUsuńMiło to czytać:)
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie miło się ten post czyta i wieści w nim :) Oby tylko czarna kota (swoją drogą piękne imię dla niej) znalazła dom już na stałe, a na pewno szybko się zaaklimatyzuje :)
OdpowiedzUsuńGin i PT
Czarny kot, piątek trzynastego to cale mnostwo szczescia..
OdpowiedzUsuńOby ktos to szczescie docenil :)