Łatka wyczuła co się święci i cała w stresie schowała się pod łóżkiem. Żeby już nie przeciągać jej stresu zaparłam się i złapałam ją do transportera. Zaliczając trzy rany od pazurów. Poszłyśmy do weta. Po otwarciu transportera zanim dałyśmy radę się obejrzeć prysnęła. Schować się tam nie bardzo jest gdzie. Kota więc obrała inny kierunek. Przeleciała przez szafkę i trzy półki podręczne pełne leków. Najczęściej w szklanych butelkach. Miałam wrażanie, że wszystko leci i zbija się z hukiem. W końcu na trzeciej półce w rogu gabinetu kota już nie wiedziała gdzie uciekać. I złapałam ją oszczędzając stojak z próbówkami oczywiście szklanymi.
Po badaniu i szczepieniu zrobiłyśmy przegląd strat. Nie było źle. Okazało się, że spadło w sumie mało rzeczy i zbiły się chyba dwie czy trzy. Pani weterynarz nie chciała rekompensaty choć ja chciałam pokryć straty. Jeszcze policzyła nas z rabatem za pięć kotów.
Uff mam nadzieję że pani weterynarz nie będzie o nas myśleć źle. W każdym razie zapraszała po raz kolejny, jakby coś trzeba było.
Niewiniątko :-)
Wesoło się o tym czyta, choć Tobie pewnie wesoło nie było! A Panią Wet się nie przejmuj - na pewno jest przyzwyczajona do różnych zachowań zwierzaków.
OdpowiedzUsuńA po Twoim wpisie nabrałam ochoty na ... melona :-) Pozdrawiam!
haha kociaki słodziaki ;) z psami jest o niebo łatwiej, chociaż one też jak wyczują sprawę to się pazurkami zapierają przed wejściem do weta ;_)
OdpowiedzUsuńNo to dała Ci Łatka popalić. Moja Czarna też kiedyś wystrzeliła ze stolika jak z katapulty i wylądowała na takiej właśnie szklanej szafie,tyle że na jej górze, zrzucając tylko reklamy karm i ich próbki.
OdpowiedzUsuńJestem pełna uznania dla Pani Wet :) A Łatka to dziewczyna z charakterem! ;)
OdpowiedzUsuńW moje kociaste na sam widok transporterów diabeł wstępuję, ale już na miejscu zwykle są grzeczne :)
Biedna Łatka, taki stres - a nic sobie nie zrobiła, biedactwo?
OdpowiedzUsuńZapalenie dziąseł - to przykre i bolesne przy jedzeniu.
Trusia miała, potem specjalne tabletki przyklejane do dziąseł i nic nie pomogło (paradontoza ją dopadła) - część trzonowców trzeba było usunąć, inne z czasem same wypadły i jeden kieł (rzadko się uśmiechała), ale na delikatnym jedzeniu dożyła 13 lat.
Łatka na szczęście się już odbraziła. Bo rano przede mną uciekała. Ale dała się pogłaskać. Podjadła melona (jeszcze pół roku temu ni lubiłam melonów a teraz je uwielbiam). Koty pobiegały też za laserkiem - ważą tak dużo że trzeba je gimnastykować :-)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie wiekszosc kotow w panicznym strachu ucieka na oslep. Z moimi nie mam klopotu z zaladowaniem do kontenerka przed wizyta u weta, chociaz Rufus najchetniej by zwial pod lozko, ale ta droge ma juz odcieta. Mam sposob, kontenerek przygotowuje wczesniej jak on nie widzi, a w ostatniej chwili go wyciagam i laduje kota. A juz na miejscu nie miewam klopotow, Rufus siedzi grzecznie, a co do Minka to u niego ciekawosc bierze gore nad strachem, chociaz tak naprawde to panicznie sie boi, bo to i obce miejsce i obca osoba, a on boi sie ludzi.
OdpowiedzUsuńAle mieliście wrażeń -nie zazdrościmy ;)
OdpowiedzUsuńDobrze ze tylko na tym się skończyło :)
Polecam Stoma -żel na dziąsła .
Karmelkowi pomógł .
A tak na marginesie to nie widziałam jeszcze kota co je awokado ;)
OdpowiedzUsuń