wtorek, 4 sierpnia 2015

Zwierzakowe wspomnienia

Czuję się ostatnio jakaś zagubiona w rzeczywistości. Po powrocie z urlopu wpadłam w taki wir pracy, która trochę mnie przytłacza. Na sezon letni zaplanowane mamy najwięcej pracy a jest nas najmniej przez urlopy. W efekcie codziennie mam wrażenie lekkiego chaosu kiedy próbuję coś zrobić i non stop muszę przerywać ze względu na klientów, którymi też trzeba się zająć. Dawno nie czułam się tak nerwowa w pracy. W efekcie po powrocie do domu jedyne na co mam ochotę to zatopić się w kolejnym tomie Pieśni lodu i ognia.

Pomyślałam, że na poprawę humoru pokażę Wam spotkane w Rumunii psy i koty. Ale kiedy przeglądam zdjęcia i zastanawiam się na opisami popadam raczej w refleksyjny nastrój. Ogólnie jeśli chodzi o zwierzaki to sytuacja w Rumunii nie wydaje się za dobra. Widzieliśmy sporo bezdomnych psów a i te które miały opiekunów najczęściej nie wyglądały na zadbane. Sterylizacja i kastracja to chyba niezbyt znane słowa.

Jak widać wiele z tych psów jest całkiem sporych. Jednak wydają się spokojnie współistnieć obok ludzi. Widok kilku przemykających miastem psów to też zwykła sprawa. Nocne często słychać szczekanie a czasem i wycie psów.

Ten staruszek kundelek mieszkał przy hotelu w Kluż Napoka.
Jego futro było zmierzwione ale charakter przemiły.
Chętnie dał się miziać po łepku i wybierał się z nami na spacer.


Biały pies pasterski, który na chwilkę opuścił swoje stado.
Nie wiem czemu służy ta belka na szyi.


Psy stróżujące przy atrakcjach turystycznych.



Te dwa psy spotkaliśmy przy jeziorze Balea na Trasie Transfogaraskiej.
Nie umiem sobie wyobrazić jak one tam sobie są w stanie poradzić.
Turyści rzucają im resztki jedzenia ale czy to wystarczy aby odchować szczeniaki?



Przesympatyczna ekipa z wioski Calnic.
Chętnie dały się pogłaskać i odprowadziły nas do auta.


Mieszkańcy parku w Branie.



Uroczy kundelek spotkany w Braszowie.


Oczywiście nie zabrakło też kotów.

 

Mieszkanka restauracji w Branie.


Koty z kampingu w wiosce Carta.
Przychodzą z sąsiednich domów i biegają po całym terenie.



Uroczy pers Jazz to mieszkaniec
przesympatycznego pensjonatu w Orastie.
Przychodził na mizianki i towarzyszył nam przy posiłkach.


Koty przy pensjonacie w Branie.
Burasek był trochę dzikawy choć na koniec dał się pogłaskać po głowie.


Cudowna szylkrecia z tego samego pensjonatu.
Przyszła do nas zwabiona zapachem kiełbasek
i już do końca dotrzymywała nam towarzystwa.
Nie będę pisać ile kiełbasek nam zjadła. 


Ta kochana, przytulaśna koteczka skradła nasze serca.
Opuszczaliśmy ją z wielkim żalem po dwóch dniach.
Taki słodki uśmiech miała kiedy szczęśliwa mruczała na kolanach Karola.
Była w ciąży, kto wie może już urodziła swoje kociaczki.
Mam nadzieję, że będzie jej dane bezpiecznie je wychować.

4 komentarze:

  1. Efko,belka może jest po to aby ograniczyć bieganie psa.
    Niestety,musisz ścierpieć sezon urlopowy w pracy.Po urlopach będzie lżej-chyba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli tak wyglądają Czeskie ulice, to strach pomyśleć co sie dzieje w tamtejszych schroniskach.Patrze na te futra i aż mi się przykro robi, bo nijak się ma ich widok do ucieszonych pysków zadbanych zwierzaków, które mają domy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rumuńskie, nie czeskie. Radio mi nad głową krzyczy o Czechach i mnie myli!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz takich zadbanych psów też trochę było ale ja nie robiłam im zdjęć bo zazwyczaj nie mam odwagi fotografować ludzi one były pod ich opieką.Ale nie ma co ukrywać - sytuacja psów tam jest bardzo kiepska. Zresztą nie tylko jak się jedzie do Rumunii trzeba się uodpornić na bezdomne zwierzęta. A nie jest to łatwe.

    OdpowiedzUsuń

Nakarm koty - zostaw komentarz :-)
Feed the cats - leave a comment :-)