środa, 15 maja 2013

Kuźnickie koty - znowu

Niespodziewanie okazało się, że mamy na Kuźnikach pomoc w łapaniu kotów do sterylek. Basia, która zanosi im jedzenie od Pani Karmicielki wczoraj zadebiutowała jako łapaczka kotów. Już godzinę po tym jak wystawiła klatkę złapał się pierwszy kot. Basia łapie, Karol wozi do weta a potem przetrzymujemy kota u nas - przy takim podziale ról jest szansa, że znowu trochę podziałamy ze stadem.

U weterynarza okazało się, że to młoda kotka. Udało się ją od razu wysterylizować i teraz siedzi u nas w klatce. Jest dzika więc za tydzień wraca na swój teren. To przepiękne stworzenie ale cieszę się, że już nie będzie rodzić dzieci.


Ale przyznam się Wam, że mam takie poczucie bezsensu trochę. Mimo naszych działań, kotów i tak przybywa. Każda kolejna kotka to znowu małe. Tego nie da się ogarnąć :-( One tam będą ciągle. Będą się rodzić nowe kocięta. Tak bez końca. Jednak chyba nie ma wyjścia. Trzeba robić ile damy radę. Choć troszkę poprawiać ich byt.

18 komentarzy:

  1. Rozmawiałam ze swoja wetką ,
    że sterylizacja ma sens pomimo,
    że gdzieś dopiero za ok 20 lat sytuacja się unormuje
    i wreszcie będzie kotów brakować.
    Ja sterylizuję wszystko co mi w ręce wpadnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, trzeba sterylizować wszystko co wpadnie w ręce. Zawsze pomoże się choć temu jednemu kotu - będzie mu się lepiej żyło. I zawsze choć o kilka kociąt będzie mniej.

      Usuń
    2. I ja się z tym zgadzam. Kota zjawiskowo piękna!

      Usuń
    3. O tak kotka jest piękna :-) Kotka zwana przez nas Mamuśką rodzi piękne kocięta. A to jej córcia. Mam jednak nadzieję, że w końcu uda się ją wyciąć i nie będzie więcej rodzić kociaków.

      Usuń
  2. sterylizować... to jedyne wyjście. jasna ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jak się przeprowadziłam na wieś to po kolei odławiałam koty sąsiadów i wywoziłam do sterylizacji, ale tam nikt tym zwierzętom nie pomaga i bardzo szybko umierają a na ich miejsce są kolejne i kolejne i kolejne i tak bez końca, poddałam się bo chyba bym zbankrutowała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że się poddałaś. Samemu trudno podołać szczególnie jak wiesz, że to są czyjeś koty. Zobaczymy ile damy radę zrobić. Cieszę się z każdego złapanego kota.

      Usuń
    2. teraz już je tylko dokarmiam i czasami odrobaczam. zimą mam kolejkę na balkonie, a sąsiadka ostatnio mnie zapytała; jak to jest, że te moje koty to tak długo żyją, no normalnie ręce mi opadły :(

      Usuń
  4. Jestem za!
    W zeszlym roku moi rodzice znalezli 6 mlodych kotów. Dzięki uprzejmemu panu weterynarzowi z Grybowa oraz dzięki wsparciu Ligii Ochrony Zwierząt udalo się wysterylizować kociaki. I wszystkie znalazly dom! :-)
    Takie akcje dodają mi wiarę w dobrych ludzi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna akcja! Super, że udało się znaleźć wszystkim domy.

      Usuń
  5. Rozumiem to uczucie bezradności, ale tak jak piszesz, każde uratowane kocie życie, każdy wysterylizowany kot, nawet jeśli to kropla w morzu potrzeb, to wielka wartość. Powodzenia Ewo, trzymam kciuki i mocno Was pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sobie powtarzam, że dzięki temu ten jeden kot będzie miał się lepiej. No i w sumie jest różnica czy kocięta rodzi jedna kotka, dwie czy trzy. Krok po kroku trzeba robić co się da.

      Usuń
  6. O konieczności sterylizacji pisaliśmy już tak wiele. Jest potrzebna i kropka! Nie czuj bezsensu swych działań, robisz dobrą robotę.

    Mam pytanie techniczne. Po sterylizacji bezdomnego kota, oznaczacie je jakoś przed wypuszczeniem? Słyszałem, że niektórzy nacinają uszy, by łatwo rozpoznać czy był sterylizowany czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że niektórzy uważają, że to barbarzyństwo ale tak - przy sterylce obcinamy kawałek uszka. Dzięki temu teraz patrząc na stado wiemy, które koty zostały wysterylizowane. Dzięki temu nie ma ryzyka, że już raz wysterylizowana kotka trafi na stół. Nie mówiąc o tym, że gdyby złapie się kot z uciętym uchem to można go wypuścić oszczędzając mu stresu.

      Usuń
  7. Również podzielam zdanie:P Poza tym bardzo udany blog:) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znam to uczucie beznadziei, jednak zawsze sobie powtarzam, że wszystkim nie pomogę, ale chociaż można pomóc części z kotów. To załamujące jak pojawiają się nowe kotki, w ciąży, kolejne i kolejne i kolejne... i kociaki, które w większości nie przeżywają :( po kolei, powoli, sukcesywnie trzeba łapać i sterylizować/ kastrować... Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopóki ludzie nie staną się odpowiedzialni,nie uruchomią wyobrażni,empatii,nie poskromią okrucieństwa to do radykalnej zmiany daleko.Szkoda tych pięknych,niezwykłych stworzeń,trzeba pomagać jak się da i mieć nadzieję,że może kiedyś społeczeństwo zadba należycie o braci mniejszych.Czasami robię spacer po osiedlu domków z ogródkami i rzadko w którym obejściu da się zauważyć jakieś żywe stworzenie.Najczęściej to psy na krótkich łańcuchach przy sfatygowanych budach.I tak sobie myślę,że gdybym miała taki ogródek z altanka czy szopką,to stworzyłabym azyl dla chętnych.W bloku na 3 piętrze trudno nawet o tym marzyć.

    OdpowiedzUsuń

Nakarm koty - zostaw komentarz :-)
Feed the cats - leave a comment :-)