piątek, 11 lutego 2011

Opowieść Dyzi cz. 2

Opowiem Wam co się wydarzyło pewnego październikowego wieczoru. Nawet jeśli coś wskazywało na to co ma nastąpić to z Rózią przegapiłyśmy znaki. Ani długie rozmowy Dużego przez to małe coś przykładane do ucha nie były niczym dziwnym ani to, że w rozmowie Dużych padały słowa kot, kociak. My z Rózią byłyśmy już całkiem zadomowione. Duzi byli z nami już osiem miesięcy, mieszkanie było naszym królestwem w którym, znałyśmy każdy kąt. Dobrze nam się żyło w naszym domu z naszymi Dużymi. Więc nawet kiedy koło 10 wieczorem Duzi nagle chwycili kurtki i wybiegli z domu wszystko wydawało się być w porządku.

Wrócili po jakimś czasie i od progu było czuć jakiś dziwny zapach. Było w nim coś znajomego, coś co przywodziło na myśl czasy kiedy byłyśmy małe. Zapach kojarzący się z tym jak byłam chora ale i z dobrymi rękami innej Dużej. Zapach pełen wspomnień ale z dominującą nuta czegoś nowego, innego, niespodziewanego. Tajemnica zapachu szybko się rozwiązała. Duża rozpięła kurtkę i tak jak kiedyś ja, wyskoczyło z niej - łaciate, małe KOCIĄTKO!!

Stworzenie okazało się małą rezolutną kotką. Miała kolorowe futerko i zupełnie się nie bała. Od razu zaczęła łazić po pokoju i bawić się z Dużymi. Nie powiem, że nam się to podobało. W końcu my byłyśmy już dorosłe a to było trzy miesięczne stworzonko. Wiecie jakie są kociaki. Słodkie takie, że tylko je kochać. Bałyśmy się trochę, że Duzi będą się teraz zajmować tylko smarkatą. Tym bardziej, że ona nie była taka nieśmiała jak my i Duzi wiele godzin spędzili bawiąc się z nią i zachęcając nas do tego. Małe dostało na imię Łatka. No i przyznaję, że my też szybko uległyśmy czarowi tej smarkatej. Fajnie było się z nią bawić i brykać. Słodko było jak spała przytulając się do nas. Duzi wiedzieli co robią przynosząc ją do nas. Pokochałyśmy się z całego serca.

Duzi zabrali Łatkę z tego samego azylu co nas. Była jednym z kilku kociaków, które tam wtedy zamieszkały. Trafiła tam razem z dwoma siostrzyczkami. Miała szczęście bo nie zachorowała na koci katar ani inna niedobrą chorobę. Niestety nasi Duzi mogli zabrać tylko jednego kociaczka. W każdym razie bardzo się cieszę że Łaciata zamieszkała z nami. Kolejny bezdomny kociak dostał szansę na nowe, szczęśliwe życie.

3 komentarze:

  1. Wspaniała opowieść! Czekam na dalsze.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Jeszcze kilka fragmentów czeka na uzupełnienie. Może z czasem się za to wezmę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładne kotki to i ładna opowieść.
    www.wszystkookotach-kot.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nakarm koty - zostaw komentarz :-)
Feed the cats - leave a comment :-)